Rano jeszcze ostatnie rozmowy z rodziną przy śniadaniu i kawie a czas leci. Pakuję bagaż na rower i dopiero dobrze po 11 ruszam w dalszą drogę. Jadę na Nowy Targ i od ronda gdzie wjeżdżam na drogę Szczawnica - Nowy Targ zaczyna się bardzo duży ruch. Gdzie się da jadę poboczem lub chodnikiem bo sznury samochodów gdy jadę jezdnią wręcz się o mnie ocierają. Docieram do Nowego targu i chcę się dostać do Szaflar, do browaru Zadyma ulokowanego przy zakopiance. Wybieram taką ulicę aby jak najmniej jechać zakopianką, cała ulica stoi w korku ale rowerem można się przecisnąć po chodniku bo pieszych praktycznie nie ma. Docieram do pierwszego w dniu dzisiejszym browaru, pytam się kelnerki o piwowara, jest. Trochę czekam, przychodzi i ostatecznie zgadza się pokazać browar, rozmawiając z piwowarem oglądam browar i robię zdjęcia. Na koniec dziękuję za poświęcony czas i się żegnam, ruszam do Browaru Podgórz. Dzwonię do piwowara i jednocześnie właściciela, umawiamy się że podjedzie do browaru. W Ludźmierzu mylę drogę jadę obok Sanktuarium Maryjnego cieszącego się renomą największego na Podhalu, do kościoła jednak nie wstępuję bo przy wejściu wyraźny zakaz dla tak ubranych jak ja a tu się tego przestrzega. Jadę dalej, znowu wspinaczka. Po kilku kilometrach sprawdzam na mapach gdzie jestem a tu zonk, jestem o kilka km od zaplanowanej trasy. Analizuję mapę aby się nie wracać skręcam w drogę znaną z wyścigów kolarskich. Nawierzchnia w wielu miejscach ma jednak wiele do życzenia a do tego ciągle góra - dół. Gdy już prawie dojeżdżam do celu widzę kolarza jadącego z przeciwka, okazuje się ze to znajomy piwowar wyjechał mi naprzeciw. Chwilę rozmawiamy i razem pokonujemy ostatnie kilometry do browaru. Oglądam browar, robię zdjęcia, zostaję poczęstowany piwem i rozmawiamy zarówno o piwowarstwie jak i kolarstwie a czas leci. Proponuje mi inną trasę niż ja zakładałem, krótszą ale jednocześnie trudniejszą, wybór pozostawia mi. Żegnamy się, on jedzie do domu a ja wracam przez pobliską przełęcz na trasę. Wybieram opcję zaproponowaną przez niego, jest co robić ale widoki fantastyczne, widać prawie całą Orawę tylko jest trochę mgliście więc lekko przesłonięte. Wjeżdżam do Jabłonki, jest 18,30 a ja dzisiaj jeszcze nie jadłem obiadu. Zatrzymuję się przy restauracji Delice, pytam się czy dostanę jeszcze coś na ciepło, nie ma problemu, wybieram danie. Miła obsługa, smaczne jedzenie i tanio, polecam ten lokal. Ruszam dalej, po drodze kupuję coś do zjedzenia na śniadanie bo kolacji już nie będę jadł, był późny obiad. Szukam miejsca na nocleg, dzisiaj znowu będzie to łąka tuż za Lipnicą Wielką. 81 km. (1377)