Rano gdy wstałem zobaczyłem że poniżej tej niewielkiej ok. 1 metrowej skarpy po której wczoraj wychodził facet z taczką leży kupka śmieci ogrodowych. Pewnie chciał je wysypać na tę skarpę ale mu pociągnęło taczkę i poleciał. Niektórzy traktują rzeki jako samooczyszczające się śmietniki, przyjdzie wysoka woda i wszystko zabierze :( W nocy już nie padało, idę do rzeki z myślą o umyciu się ale woda po wczorajszym deszczu jest bardzo mętna, do tego brzeg mulisty i wygląda na głęboką. Odpuszczam sobie mycie i zostawiam je na później na którąś ze stacji paliw. Ruszam dalej, do granicy już niedaleko. Mam jeszcze trochę wspinaczki ale po jakiś trzech godzinach jazdy podjazdy robią się coraz łagodniejsze a po zjazdach coraz dłuższe płaskie odcinki. Po wczorajszym wchodzeniu pod wieżę widokową boli mnie ten kontuzjowany przed rokiem staw skokowy więc staram się gdzie to możliwe jechać "na miękko". Droga powoli mija, focę kolejne Nepomuki, podziwiam krajobrazy. Z daleka widzę już zamek Šariš od którego wziął nazwę browar i piwo w Veľký Šariše. Podjeżdżam pod browar mając nadzieję na zdobycie ich wafli do kolekcji ale wszystko pozamykane, nawet browarniany sklep, który wg informacji na drzwiach powinien być w sobotę czynny jeszcze przez godzinę. Na parkingu stoi kilka samochodów ale portiera lub ochrony nie widzę, robię zdjęcia i ruszam do Prešova gdzie odwiedzam Pub Mariannus bez możliwości obejrzenia browaru o tej samej nazwie. Na kranie mają tylko jedno piwo, biorę małe i jest niezłe. Pub jest na 4 piętrze z ogródkiem na dachu z którego rozpościerają się ładne widoki na Prešov i okolice. Sam browar znajduje się na parterze i jest zamknięty, próbuję jeszcze pukać do drzwi ale nikt nie reaguje. Docieram na starówkę Prešova chcąc zjeść późny obiad, gdzie znajduję restaurację "Šarišská Chiža" przy ulicy Hlavnej serwującą lokalne dania. Lokal mieści się na kilku poziomach piwnicy w jednaj z kamienic, miły ludowy wystrój , dobre jedzenie, polecam! Tuż obok przy tej samej ulicy, też w piwnicy, mieści się pub "Prešovská piváreň" należący do Prešovsky Pivovar, nie ma tu jednak browaru chociaż jakieś tanki witają wchodzących. Browar mam zamiar obejrzeć jutro bo dzisiaj już nie zdążę o czym za chwilę. Oglądam starówkę i pomimo tego że tu też podobnie jak u nas króluje betonoza to warto było by poświęcić temu miastu znacznie więcej czasu niż ja mogłem. Jadę coś kupić do jedzenia na kolację i śniadanie do marketu. Gdy z niego wychodzę przechodzi niewielka burza, trochę muszę poczekać z odjazdem. Gdy już ruszyłem to docieram do sieci rozbudowanych wielojezdniowych skrzyżowań przez które muszę się przebijać jezdniami. Opuszczam Prešov i szukam miejsca na rozbicie namiotu, najlepiej gdyby udało mi się znaleźć jakiś pustostan lub zadaszenie bo na około szaleje burza. Tuż za Prešovem rozkładam namiot na polnej drodze pod wiaduktem autostrady, tuż obok niewielkiego strumienia. Burza już tu dotarła i szaleje, leje jak z cebra, wieje a do mnie dociera tylko lekka bryza niesiona przez wiatr. Ja tu mam sucho tylko ten hałas dochodzący z autostrady trochę przeszkadza ale w nocy będzie mniejszy ruch więc dam radę. Dzisiaj 68 km. (714)