Geoblog.pl    dzidek1960    Podróże    Rowerem z Polski na Węgry i z powrotem.    Krynica-Zdrój i wieża Słotwiny. Dzisiaj znów nocleg w kraju.
Zwiń mapę
2022
22
lip

Krynica-Zdrój i wieża Słotwiny. Dzisiaj znów nocleg w kraju.

 
Polska
Polska, Muszyna
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 478 km
 
Rano wstaję wcześniej niż zwykle bo ok. 6, mam zamiar wykąpać się w Popradzie zanim zacznie się ruch na kładce. Wchodzę do wody, spodziewam się że będzie lodowata bo takie odczucie miałem wczoraj gdy w niej moczyłem stopy. Teraz jednak mam odczucie przyjemnego ciepła, to efekt schłodzenia przez noc przegrzanego organizmu. Kładę się na kamienistym dnie jednego z licznych bystrzy na tym odcinku rzeki ale wybieram jedno ze słabszych. Leżę tak kilkanaście minut rozkoszując się przyjemnością jaką niesie rwąca woda. Wszystko co piękne szybko się kończy, czas wyjść z rzeki i zabrać się za codzienny poranny rytuał.
Po spakowaniu się wracam ponownie pod browar który odwiedziłem w dniu wczorajszym. Raz, bo na mapach Google znalazłem kapliczkę nepomucką zaledwie 200 m od niego a dwa będę wracał w stronę Nowego Sącza aby wyjechać na Krynicę. Gdyby ktoś nie dodał do map tej kapliczki to nawet jej bym nie zauważył. Teraz jadę do Krynicy, mam kilkadziesiąt kilometrów non-stop pod górę, miejscami bardzo stromo. Tak stromo że zaliczam pierwsze odpuszczenie na tym wyjeździe i ostatnie ok. 150 m podjazdu prowadzę a właściwie wpycham rower pod górę. W miejscowości Krzyżówka gdzie krzyżują się drogi krajowa i wojewódzka kończy się podjazd a ja zatrzymuję się przy znajdującej się tak karczmie na obiad. Od tego miejsca do samej Krynicy mam ostry zjazd, używając hamulców tylko w nielicznych miejscach rozwijam miejscami prędkość dochodzącą do 60 km/h. Droga do Krynicy upływa bardzo szybko, ledwo zauważam odbicie w bok do kompleksu Słotwiny. Teraz znowu mam mozolne wspinanie się po ten kompleks i wieżę. Zostawiam rower na parkingu przy kasach do kolejki linowej i na wieżę. Rozmawiam chwilę z chłopakami którzy przyjechali tu z rowerami aby skorzystać z kilku tras downhillowych. Oni wypakowują rowery z samochodu a ja idę do kas i kupuję bilet na wieżę, nie korzystam z wyciągu bo uważam że jest on dla tych co nie mogą chodzić po górach lub im się zwyczajnie nie chce. Mi się chce, więc wchodzę na stok pod wyciągiem a dodatkowo chcę aby trochę popracowały inne partie mięśni niż podczas jazdy. Skanuję bilet przy kołowrotku blokującym wejście na "ścieżkę wśród drzew" prowadzącą na wieżę Słotwiny i zaczynam wędrówkę po drewnianych pomostach zawieszonych pośród drzew. Już na dole przy kasach usłyszałem pierwszy grzmot, teraz burza rozkręciła się na całego, na szczęście tu nie dociera. Powoli wchodzę na wieżę, widoku na południe praktycznie nie ma bo tam właśnie szaleje ulewa i grzmi. Zrobiło się chłodno i wieje dość silny wiatr co biorąc pod uwagę panujący upał daje wręcz uczucie zimna. Ze szczytu wieży podziwiam widoki i ostatecznie schodzę centralną klatką wieży, ścieżkę już zaliczyłem wchodząc. Schodzę po stoku do roweru i jadę do centrum Krynicy-Zdroju, zatrzymuję się przy parku zdrojowym który jednak mnie nie zachwyca, i tu dotarła moda na "betonozę", może nie całkowitą ale jednak widoczną. Opuszczając miasto na rondzie dostrzegam drogowskaz do przejścia granicznego, nie zastanawiając się skręcam tam. Droga znowu prowadzi ostro pod górę, jest dziurawa i na dodatek zaczyna padać. Po jakieś godzinie wspinaczki coś mi nie pasuje więc sprawdzam na mapach i okazuje się że jestem na nie tej drodze na której planowałem być. Mam do wyboru jechać dalej i potem odbić w drogę prowadzącą do tej którą miałem jechać albo wracać do Krynicy i kontynuować jazdę zaplanowaną drogą. Wybieram pierwsze rozwiązanie i dobrze zrobiłem bo gdy tylko skończył się podjazd to miałem cały czas zjazd. Docieram w lekkim deszczu do Muszyny, jest zimno, jest mokro, szukam miejsca na rozstawienie namiotu. Decyduję się na nocleg w mieście, rozstawiam namiot pomiędzy rzeką Poprad a murem p-powodziowym który mnie zasłania od zabudowań po tej stronie rzeki, przestaje padać. W murze co jakiś czas są przejścia nad rzekę blokowane podczas zagrożenia powodziowego i właśnie obok takiego przejścia stoi mój namiot. Już prawie zasypiam gdy słyszę od strony rzeki zza krzaków jakiś trzask, metaliczny odgłos. Rozpinam namiot myśląc że to jakiś zwierzak buszuje nad rzeką, jest już prawie ciemno, nic nie widzę, cisza. Minęła dłuższa chwila gdy zza krzaka wyłoniła się głowa jakiegoś faceta, wyszedł po skarpie z której pewnie przed chwilą się zsunął. Wyciągnął z dołu taczkę, popatrzył na mnie w namiocie i wyszedł z taczką przez przejście w murze. Zapinam namiot i ponownie zasypiam. Dzisiaj 63 km. (646)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dzidek1960
Zdzisław Wasiołka
zwiedził 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 63 wpisy63 1 komentarz1 560 zdjęć560 0 plików multimedialnych0