Pobudka, śniadanie i start w drogę. Po dwóch godzinach jestem w Turku gdzie oglądam rynek, kościół i pomnik - ławeczkę Józefa Mehoffera autora polichromii m.in. w oglądanym przed chwilą kościele. Następnie przejazd do browaru, tu małe piwko, kawa, obejrzenie browaru i kilka fotek. Czas jechać dalej. Po drodze kolejne Nepomuki, dzień bez nich dniem straconym. Mijam Dobrą i zatrzymuję się w Zajeździe Jagoda przy DK 83 gdzie jem smaczny i niedrogi obiad, mogę polecić to miejsce. Docieram nad zbiornik Jeziorsko, krótki postój i jadę dalej. W Proboszczowicach dostrzegam wieżę widokową i nie mogę sobie odmówić wejścia na nią. Rozległy widok ale brakuje mi widoku na meandry Warty skrytej pomiędzy drzewami. Następny postój mam w Warcie przy klasztorze Bernardynów. Od jakiegoś czasu słyszę jak mi coś piłuje w przedniej piaście i obawiając się że poszło łożysko postanawiam skorzystać z serwisu rowerowego w Sieradzu, ale to dopiero jutro bo dziś niedziela. Docieram jednak do Browaru Pompa na sieradzkim rynku, dzwonię do piwowara. Przed wejściem zagaduje mnie młody rowerzysta, trochę rozmawiamy, on też jeździ w rowerowe trasy ale takie weekendowe. W restauracji przy której funkcjonuje browar biorę małe piwko, w miedzy czasie rowerem przyjeżdża piwowar. Rozmawiamy w lokalu aż nie skończę pić piwo i następnie schodzimy do piwnicy, do leżakowni. Moje przypuszczenie że wyjdę tu po kilkunastu, góra trzydziestu minutach było wielkim błędem bo gościnne piwniczne progi opuszczam dopiero po godzinie 22. Po licznych degustacjach i ciekawych rozmowach jedyne co mogłem zrobić to poprowadzić moją ciężarówkę bo o jeździe nie mogło być mowy. Noc spędziłem zaledwie 50 m od miejskiej plaży zaraz za pierwszymi krzakami. Dzisiaj tylko 100 km (218 km).