Geoblog.pl    dzidek1960    Podróże    Drugi rowerowy wypad po restauracyjnych i małych browarach Czech, Słowacji i Polski.    Uprzejmi strażnicy miejscy w Wieliczce i Browar na Jurze. Pęka magiczne 1000 km.
Zwiń mapę
2015
12
sie

Uprzejmi strażnicy miejscy w Wieliczce i Browar na Jurze. Pęka magiczne 1000 km.

 
Polska
Polska, Zawiercie
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 676 km
 
Budzę się wcześnie. Śniadanie, pakowanie i wyjazd krótko po ósmej. Jeszcze kawałek mam z górki ale już na wyjeździe z Dobczyc na dzień dobry mam podjazd oznakowany jako 12%. Mięśnie nie rozgrzane, idzie topornie ale jakoś daję radę. Strupy na szlifie z przed kilku dni znowu popękały i się paprzą. Tak jest co dzień i będzie do samego końca, są w głupim miejscu z boku na kolanie. Dojeżdżam do Wieliczki a w niej roboty drogowe i objazdy. W korku na światłach staję obok radiowozu straży miejskiej, przez otwarte okno pytam się strażnika jak najłatwiej dojechać pod kopalnię soli. Strażnik zaczyna mi tłumaczyć drogę ale jak się ogląda i zauważa bagaże to przestaje. Pyta się skąd i dokąd jadę, ile przejechałem itd. a następnie mówi "jedź pan za nami". Tym sposobem mam pilota pod samą bramę kopalni. Na pożegnanie gest ręką i panowie pojechali dalej a ja wchodzę na teren kopalni. Opieram rower o słup i biorę się za czytanie tablicy informacyjnej, obok przewala się różnojęzyczny tłum. Cena za wstęp to 55 zł., czas zwiedzania 3 godz., czas oczekiwania do zebrania się grupy co najmniej 35 osób ale nie dłużej jak 1 godzina. Jak dla mnie to za długo i za drogo, mam ostatnie 3 dni na powrót i muszę liczyć każdą godzinę. Wsiadam na rower i ruszam w stronę Niepołomic. Praktycznie od samego wyjazdu z dzisiejszego obozowiska mam mocno interwałową trasę. Stromy krótki taki max 1 km. podjazd i znowu ostry zjazd. Nawet nie zdążę na nim odsapnąć a już zaczyna się kolejny podjazd i tak w kółko. W Niepołomicach wjeżdżam na krajową "75" prawie najgorszą drogę jaką jechałem. Wąskie pobocze pełne gór asfaltu wyciśniętego z potężnych kolein, dziury. Ze względu na ogromny ruch muszę jechać tym poboczem, na szczęście tylko kilka kilometrów i uciekam na następną krajówkę. Tu na "79" asfalt jest gładki ale pobocze nadal wąskie. Po kilku kilometrach zjeżdżam na wąskie drogi lokalne. Postanowiłem ominąć Kraków od wschodu i północy aby nie pchać się rowerem przez jego centrum. Kraków już wielokrotnie widziałem więc mnie do niego tym razem nie ciągnie. Na papierowej mapie jedne miejscowości a na drogowskazach inne. Dobrze, że mogę się posiłkować mapami w telefonie. Często z nich korzystam aby nie błądzić po tych lokalnych drogach ale bateria dużo na tym traci. Po drodze mijam kilka ciekawych drewnianych kościołów, podziwiam je z wysokości mojego siodełka bez zatrzymywania się. Zatrzymuję się dopiero w Czulicach, kościół zamknięty, mogę go obejrzeć tylko z zewnątrz. Obok, na prywatnej posesji stoi figura św. Nepomucena. Patrzę na licznik, jest 12,20 i dokładnie 1000 km. tego tripu. W końcu wyjeżdżam z dróg lokalnych. Na około grzmi i wieje jak zwykle w twarz, dostaję się w niewielki deszczyk. Drogą wojewódzką dojeżdżam do Skały, miasteczka na przedpolu Ojcowskiego Parku Narodowego. Jem tu obiad i ruszam pomiędzy skałki parku narodowego. Po burzy zdecydowanie zmieniło się powietrze, teraz jest fajne rześkie a jeszcze w południe był chyba największy skwar od kilku dni. Przyjemnie się jedzie pomiędzy tymi skałkami móc je podziwiać. Przypominam sobie, że kiedyś w dzieciństwie byłem tu na obozie wędrownym. Park szybko się kończy, jadę dalej. W Sułoszowej, na wjeździe wita mnie potężny kościół mogący być nawet katedrą biorąc pod uwagę jego rozmiary. Tak, wiem, katedra nie musi być wielka, to kościół biskupi ale tak się utarło, że jest ogromny. Dalej, przez Olkusz do Zawiercia. Gdzieś w oddali dostrzegam któryś z zamków Szlaku Orlich Gniazd. Do Zawiercia docieram po 19, podjeżdżam pod Karczmę Zadyma i Browar na Jurze. Oglądam z zewnątrz budynki jakże niepodobne do czegokolwiek innego. Wchodzę do środka karczmy, wnętrza wykonane z takiego samego kamienia, żadnych tynków, całość spójna w tym swoim oryginalnym stylu. Niestety, na sali nie ma nawet warzelni, wszystko w osobnym budynku. Piję ich jasnego lagera bo tylko to jest z kija, za 4 zł., cena szok, przyzwyczaiłem się że w takich miejscach jest dużo drożej. 200 m. od browaru rozbijam namiot na skraju niewielkiego lasku. Zmęczony idę spać, dzisiaj ponad 2/3 trasy było interwałowe, mam już na dzisiaj dość drogi.
Dzisiaj przejechałem 141 km.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dzidek1960
Zdzisław Wasiołka
zwiedził 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 63 wpisy63 1 komentarz1 560 zdjęć560 0 plików multimedialnych0