Geoblog.pl    dzidek1960    Podróże    Drugi rowerowy wypad po restauracyjnych i małych browarach Czech, Słowacji i Polski.    Żegnam moje ukochane pieniny, kierunek Kasina Wielka.
Zwiń mapę
2015
11
sie

Żegnam moje ukochane pieniny, kierunek Kasina Wielka.

 
Polska
Polska, Dobczyce
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 594 km
 
Budzę się po ósmej, śniadanie, rozmowy. Idę jeszcze na chwilę do innych krewnych, niestety nie dam rady odwiedzić wszystkich bo rodzina duża. Znowu rozmowy a czas ucieka. W końcu się żegnam i po godzinie dziesiątej wyjeżdżam. Jadę do Sromowiec Niżnych gdzie u podnóża Trzech Koron przejeżdżam kładką rowerowo-pieszą na drugą stronę Dunajca. Znowu jestem w Słowacji, w miejscowości Czerwony Klasztor. Stąd do Szczawnicy wiedzie dawna droga wzdłuż przełomu Dunajca z pięknymi widokami na polskie Pieniny. Ciekawostką tej drogi jest to, że budowali ją Polacy w latach międzywojennych, wtedy była tu Polska, dopiero po II wojnie światowej granicę przesunięto na koryto Dunajca. Obecnie ta droga jest szlakiem rowerowo-pieszym masowo uczęszczanym przez turystów, głównie ze Szczawnicy. Docieram do Szczawnicy a właściwie tylko lekko o nią zahaczam i dalej przez Krościenko kieruję się na Nowy Sącz. Jedzie się bardzo dobrze, cały czas z biegiem Dunajca, tylko miejscami trafiają się jakieś krótkie podjazdy. W Zabrzeżu skręcam na Mszanę Dolną i odbijam od Dunajca. Zaczyna się podjazd, długi i mozolny. Jak się okazuje jest to 20 km ciągłego skrobania się pod górę, raz mocniejszego, raz słabszego. Powoli się wspinam, kiepski asfalt, spękany, miejscami się topi od upału dodatkowo utrudniając jazdę. Tu się przekonuję, że wjechałem do Polski, wyprzedzanie na lusterko jest standardem. Dwukrotnie muszę uciekać do rowu bo pobocza brak, wariatowi z naprzeciwka zachciewa się ciężarówką wyprzedzać inny zjeżdżający samochód. Od samego początku musi zdawać sobie sprawę, że nie zdąży skończyć manewru na czas. Ba, nie zdąży nawet zrównać się z wyprzedzanym pojazdem ale co z tego, z naprzeciwka jedzie tylko rowerzysta. Nieważne że męczę się jazdą pod górę, dobrze wie że nie pójdę na czołówkę i zjadę na bok chociaż nie bardzo mam gdzie. Mijam Mszany, Dolną i Górną i docieram do Kasiny Wielkiej, rodzinnej miejscowości naszej narciarskiej biegaczki Justyny Kowalczyk. Miejscowa knajpka nazywa się Wielka Justyna. Nawet jakaś firma, bodajże dekarska, nosi nazwę Justysia. No cóż, każdy chce zarobić na sławie miejscowej postaci. Kieruję się do Szczyrzyca i tamtejszego browaru restauracyjnego "Marysia". Biorę ich małą pszenicę ale później się okazuje, że to nie ich tylko z drugiego browaru "Gryf". Rozmawiam z właścicielem "Gryfa", który też siedzi w "Marysi". Dowiaduję się, że jutro będzie pierwszy rozlew piwa do butelek w "Gryfie". Właśnie skończyli montaż i próbny rozruch linii rozlewniczej a piwa mają już sporo nawarzonego. Oglądam jeszcze z zewnątrz budynki browarów i klasztor Cystersów. Wsiadam na rower i rozpoczynam poszukiwania miejsce na rozstawienie namiotu lecz długo nic nie mogę znaleźć. Jest już ciemno gdy decyduję się na nocleg przy samej drodze. W dole pomiędzy drogą a ogrodzeniem posesji, na malutkiej łące na skraju Dobczyc rozstawiam namiot. Liczę, że nikt się do mnie nie dopierniczy i będę mógł spokojnie się przespać. Ułatwia to ukształtowanie terenu które utrudnia dostrzeżenie mnie. Zmęczony dzisiejszymi podjazdami jem kolację i szybko zasypiam.
Dzisiejszy dystans to 112 km.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dzidek1960
Zdzisław Wasiołka
zwiedził 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 63 wpisy63 1 komentarz1 560 zdjęć560 0 plików multimedialnych0