Geoblog.pl    dzidek1960    Podróże    Rowerowy trip po restauracyjnych i małych browarach północnych Czech.    Najdroższy kamp.
Zwiń mapę
2014
08
sie

Najdroższy kamp.

 
Czechy
Czechy, Dvůr Králové nad Labem
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 249 km
 
Rano wstaję, witam się z Holendrami którzy stoją tu dwoma dużymi przyczepami, kąpiel i śniadanie. Idę do pensjonatu, przy którym jest ten kemping, zapłacić za noc. Właściciel nawet nie wiedział, że się rozbiłem na jego kampie, skasował należność, podziękował i się zdziwił gdy dowiedział się że jestem z Polski, czyżby miał złe doświadczenia z rodakami? Jeszcze się zastanawiam czy nie dokończyć wczorajszego podjazdu pod Śnieżkę ale pierwsze nadepnięcia na pedały rozwiewają wszelkie wątpliwości. Zebrane trzy pieczątki na karnecie wczorajszej trasy po browarach zostaną pamiątką, nie wymienię ich na upominek w czwartym browarze. Jadę do Trutnov, zatrzymuję się pod Tesco, widzę nadciągającą burzę ale odnoszę wrażenie, że przejdzie bokiem. Mocuję rower do słupka i idę na zakupy. Gdy już jestem w kolejce do kasy słyszę na dachu, że leje. Po zapłaceniu szybko idę do roweru, odpinam go i biegiem chowam się z nim pod wiatą na wózki sklepowe, na szczęście jest tyle miejsca że się mieszczę. Śpiwór zdążył jednak trochę zamoknąć. Burza szaleje jeszcze przez pół godziny. Docieram do browaru Krakonoš, jest to kolejny duży browar na mojej trasie. Oglądam browar, robię zdjęcia, pytam o podtacky ale mają wzór znany od lat. Teraz kierunek Miletín i Pivovar Miletín po którym dużo sobie obiecuję. Jadę krajową "16", dojeżdżam do miasteczka Pilníkov, pięknego i zadbanego, zatrzymuję się tu na chwilę. Ruszam dalej "16", droga się wije, na poboczach potężna aleja ze starych klonów rosnących tak blisko drogi, że prawie wrastają w krawędź asfaltu. U nas takie drzewa wycina się nawet na drogach lokalnych argumentując to bezpieczeństwem a tu spokojnie rosną sobie przy krajówce. Kilka kilometrów dalej opuszczam drogi krajowe wjeżdżając na lokalne. Nie dość, że podjazdy na nich wiją się niemiłosiernie długo to jeszcze dziura na dziurze a pomiędzy nimi pacnięta górka asfaltu zasłaniająca kolejną dziurę. Z podjazdami nie ma problemu ale na zjazdach trzeba uważać, cały czas na hamulcach aby nie powtórzyć sytuacji z pierwszego dnia i nie przebić dętki. Docieram do Miletín i znajduję browar, piwo leją z nalewaków zamontowanych w ścianie do niedomytych kufli, wszędzie pełno ludu, ciasno, biorę ich "13" w butelkę. Browar wewnątrz starego budynku, jak dla mnie to wielkie rozczarowanie, nawet nie robię zdjęć. Za to miasteczko warte obejrzenia. Teraz kierunek Dvůr Králové nad Labem, szukam miejsca do rozbicia się na dziko i pomimo kilkukilometrowego objazdu nic nie znajduję. Wjeżdżam na Safari Kemp przy zoo. Obowiązuje rezerwacja ale z małym namiotem i bez samochodu dostaję miejsce. Niestety cena rozwala cały mój budżet, który i tak jest już mocno pod kreską. Za mały namiot i jedną osobę płacę 340 koron to jest około 55 zł i oczywiście nie dostaję paragonu. Za to jest cała buchalteria, wprowadzenie danych na podstawie dowodu osobistego do systemu. Duży kemping cały zapełniony, wszędzie dzieciaki, ale co się dziwić to atrakcja głównie dla nich. Znajduję wolny kawałek trawnika, rozbijam namiot i idę na poszukiwanie WC. Znajduję obok basenu, korzystam z toalety i wracam do namiotu, robię sobie kolację i idę spać. Długo jeszcze słyszę gwar dzieciarni i trąby którymi one przywołują zwierzęta. Dzisiaj padły 82 km.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dzidek1960
Zdzisław Wasiołka
zwiedził 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 63 wpisy63 1 komentarz1 560 zdjęć560 0 plików multimedialnych0