W nocy źle mi się spało, często się budziłem, kręciłem. Wiadomo, pierwsza noc na karimacie od dłuższego czasu, twardo, wszystko gniecie. Początkowo gorąco, nie zapinam namiotu tylko siatkę. Później chłodno, wchodzę w śpiwór, w rzeczywistości jest nadal ciepło ale przegrzany organizm odczuwa niewielki spadek temperatury jako ochłodzenie. Rano budzą mnie strzały, ktoś nadal poluje. Wstaję, jem śniadanie, robię pierwsze notatki aby później po powrocie móc się nimi z Wami podzielić. Ponieważ rano mnie nic nie gryzie mogę spokojnie się umyć w stawie i złożyć namiot. Około 10 wsiadam na rower i ruszam w trasę, już zaczyna się upalny dzień ale z lekkim wiaterkiem. Nawigacja w terenie sprawia mi trochę trudności, okazuje się że wybrałem boczne drogi, gdzie na skrzyżowaniach nieraz brakuje drogowskazów. Na szczęście ratują mnie mapy w telefonie bo na papierową nie mam co liczyć. Dojeżdżam do Oleśnicy którą w ubiegłym roku ominąłem bokiem. Tym razem wjeżdżam do centrum, nie żałuję tego. Starówka jest piękna, oglądam odrestaurowane mury obronne, zamek, bazylikę mniejszą, pomnik Golgoty Wschodu i ofiar katastrofy smoleńskiej, robię zdjęcia. Przy okazji trafiam pod mury więzienia, robią niesamowite wrażenie bo są usytuowane przy wąskiej ulicy z budynkami mieszkalnymi po drugiej stronie. Wyjeżdżam w stronę Jelcza-Laskowej, w planach zjazd na Chrząstawę Wielką. Nigdzie go nie mogę dostrzec więc zatrzymuję się przy leśniczówce i pytam o drogę. Okazuje się, że robię to w samą porę bo zjazd mam 300 m dalej a jest nieoznakowany i do tego jest to droga gruntowa, taki trochę większy dukt leśny. Przy drodze ostrzeżenie o zakazie wstępu do lasu ze względu na wiatrołomy. W praktyce wygląda to tak, że całe hektary lasu leżą powalone. Wiatr nie oszczędził żadnego drzewa, od brzozy po potężne dęby wszystko leży. Z małej architektury na leśnym parkingu i ścieżce edukacyjnej pozostały tylko strzępy. Nigdy wcześniej nie widziałem tego na taką skalę. W Chrząstawie Wielkiej zwraca moją uwagę gotycki albo neogotycki kościół, nie rozróżniam tych dwóch stylów architektonicznych chociaż mi się ogromnie podobają. Ruszam dalej w stronę Browaru Widawa. Docieram pod Czarnego Kura w którym mieści się browar, wchodzę do środka, absolutna pustka, nie ma żadnego klienta. Zamawiam małe piwo z tych widawskich, których jeszcze nie piłem. Pomimo tego, że logo jest na nalewaku to piwa nie ma, podobnie jak i dwóch następnych. Dopiero czwarty nalewak jest piwem obsadzony. Powoli wypijam piwko oglądając instalację browaru. Opuszczam to miejsce kierując się do Oławy gdzie niedawno otwarto Browar Probus. Gdy tam docieram chcę wypić jakieś małe piwko ale na wszelki wypadek pytam się o deseczkę piw. Okazuje się, że mają takową ale złożoną z 5 piw po 125 ml. Decyduję się że w Oławie zjem też obiad więc ją biorę, myślę że do czasu wyjazdu organizm je spali do bezpiecznego poziomu. Restauracja w Probusie nieczynna więc się pytam gdzie w pobliżu można coś tanio zjeść, jeden z klientów mi podpowiada że po drugiej stronie placu na tyłach budynku jest takowe miejsce. Okazuje się, że ten plac jest z wszystkich stron otoczony pięknie zrewaloryzowanymi budynkami po przemysłowymi w których prowadzona jest różnorodna działalność gospodarcza w tym gastronomiczna. Zjadam tam tani i smaczny obiad. Z Oławy wyjeżdżam krajową "94". Bardzo nie lubię takich dróg o dużym natężeniu ruchu i dlatego jak tylko to możliwe uciekam z niej. W Skorogoszczy odbijam w boczną drogę też prowadzącą do Opola. Trafiam na ciekawy kościół i pałac w Naroku i jeszcze nie zlikwidowany pomnik radziecki w Żelaznie. Szukam przy tej drodze jakiegoś miejsca na biwak ale długo nic nie widzę. Dopiero przed samym Opolem dostrzegam coś co zwraca moją uwagę. Zjeżdżam w polną drogę prowadzącą w stronę obiecujących śródpolnych zadrzewień. Po drugiej ich stronie rozpościera się wysuszona łąka otoczona z dwóch stron piękną dębową aleją przerośniętą krzewami a z pozostałych innymi drzewami i krzewami. Idealne miejsce na namiot mimo braku dostępu do wody.
Dzisiaj pokonałem 117 km.